, Brexit

Tym razem moja prośba do rządu. Polska znajduje się obecnie w bardzo trudnej sytuacji w Unii Europejskiej. Członkowie polskiego rządu powinni kierować się szczególną wstrzemięźliwością w przewidywaniu tego, co może się stać w kontekście nadchodzącego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Tymczasem z ust najwyższych przedstawicieli rządu słyszymy słowa, które znacząco zaogniają konflikt z instytucjami europejskimi.

To, co powiedział wicepremier Gowin, jest czymś bezprecedensowym w swojej dezynwolturze prawnej i, nie waham się powiedzieć, politycznym nihilizmie.

Żaden rząd państwa członkowskiego UE nie poważył się dotąd na grożenie, że zignoruje werdykt Trybunału. Żaden przywódca europejski nie próbował też pomniejszać znaczenia Trybunału, nazywając go „tylko Trybunałem Sprawiedliwości, a nie Sądem Ostatecznym”, tak jak premier Morawiecki uczynił to w wywiadzie dla POLSAT News.

Zawsze byłam i jestem państwowcem. Ważne są dla mnie ciągłość instytucjonalna i wiarygodność polskiej polityki europejskiej. Przez wiele lat byłam odpowiedzialna za przygotowanie naszego kraju do wejścia do Unii i dzisiaj z coraz większą troską przyglądam się temu, jak nasza polityka europejska przestaje istnieć jako koherentna całość i jest coraz bardziej domeną indywidualnych wypowiedzi. Tracimy jako Polska powagę i moc sprawczą wewnątrz Unii.

Teraz, gdy oczekujemy na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości i gdy uruchomiona została procedura naruszenia przez polski rząd praworządności, dramatycznie wzrosło ryzyko, że możemy przez przypadek wykonać skok w przepaść. Bo słowa o nierespektowaniu wyroków najwyższego organu sądowniczego w Unii Europejskiej przez członka rządu państwa członkowskiego nie są odbierane w Europie jako publicystyczny komentarz, ale jako zapowiedź konkretnych kroków politycznych. Do wyjścia Polski z Unii może dojść w rezultacie przypadkowych działań podjętych z myślą o doraźnym interesie politycznym – brexit jest tego przykładem.

Rząd RP to rząd wszystkich Polek i Polaków i ma obowiązek reprezentować interesy nas wszystkich, a nie tylko małej eurosceptycznej grupy, która reprezentuje marginalne poglądy. Nie leży też w zakresie jego politycznej, ale i moralnej kompetencji zmienianie zasadniczego wyboru politycznego, jakiego obywatele Polski dokonali w referendum europejskim w 2003 r. (za polskim członkostwem w Unii było 77,45 proc.).

Dlatego chciałabym zaapelować o powstrzymanie retoryki szkodzącej Polsce ze strony przedstawicieli rządu, a także o powrót do polityki europejskiej, która przywróci Polsce wiarygodność w relacjach z partnerami unijnymi i instytucjami europejskimi, w tym Komisją, Parlamentem, Trybunałem Sprawiedliwości, polityki, która będzie służyć Polsce.

Tekst napisany dla internetowego serwisu tygodnika Polityka, dostępny również tutaj.