, Warszawa

Poniżej znajdą Państwo odpowiedzi prof. Danuty Hübner na pytanie zadane podczas debaty wyborczej Kultury Liberalnej w dniu 29 kwietnia.

Pierwsze pytanie kieruję do Danuty Hübner. Zna pani instytucje europejskie nie tylko jako europosłanka. Co planuje pani na kolejną kadencję Europarlamentu – czy nie woli pani stanowiska wykonawczego? Była pani przecież unijną komisarz ds. polityki regionalnej. Przy okazji chciałabym prosić o odniesienie się do pogłosek na temat finansowania Kongresu Liberalno-Demokratycznego przez CDU.

Danuta Hübner: Dla mnie start w wyborach to przede wszystkich szansa na kontynuację projektów, które rozpoczęłam w minionej kadencji. Priorytetem będzie usprawnienie mechanizmów zarządzania gospodarczego i zdolności reagowania na kryzys, funkcjonowania strefy euro i instytucji europejskich. W procesy te zaangażowane muszą być nie tylko państwa, które wprowadziły już wspólną walutę, lecz także te, które przyjmą ją wkrótce.

Druga grupa spraw na liście moich priorytetów obejmuje polityki europejskie, które będą sprzyjały rozwojowi gospodarczemu, społecznemu i technologicznemu Polski. Nie mam tu na myśli jedynie funduszy strukturalnych, lecz także wdrożenie szeroko rozumianej polityki spójności, wspieranie projektów podnoszących innowacyjność gospodarki, zwiększanie szans młodych przedsiębiorców. Trzeci obszar to stosunki między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Przez ostatnie dwa lata byłam zaangażowana we współpracę Parlamentu Europejskiego z Kongresem Stanów Zjednoczonych – i chciałabym dalej się tym zajmować.

Co do ostatniej sprawy, pogłosek o finansowaniu – to wydaje mi się, że jako poważni politycy nie powinniśmy odnosić się do pogłosek, które jak na razie nie zostały niczym potwierdzone. Można się tylko cieszyć, ze polski model polityczny oparty jest na jasnych zasadach finansowania partii politycznych i nastąpiła ewolucja w dobrym kierunku.

Przechodzimy teraz do drugiej części debaty, poświęconej miejscu Polski w Europie. W artykule w „Financial Times” premier Donald Tusk przedstawił ostatnio swoją propozycję unii energetycznej. Miałaby ona obejmować m.in. wspólne negocjacje handlowe Unii z dostawcami, a także mechanizmy solidarności i bezpieczeństwa w razie zakłócenia dostaw. Co państwo sądzą o tej propozycji?

Danuta Hübner: Czasami Europa działa z pewnym opóźnieniem. Do niektórych decyzji musimy po prostu dojrzeć. I to chyba to właśnie następuje w odniesieniu do propozycji unii energetycznej. Bardzo ważne w tym projekcie jest pokazanie, że Unia Europejska nie stanowi wyłącznie sumy interesów narodowych, ale jest zdolna sformułować wspólny interes europejski i dążyć do dobra wspólnego. Widzę już pewne zwiastuny możliwości wspólnej polityki energetycznej – żeby system europejski dobrze funkcjonował potrzeba wszelako woli politycznej. Ta wola polityczna w sprawie unii energetycznej jest wsparta zapisami Traktatu z Lizbony w ostatnich latach. Wydaje się, że kryzys ukraiński oraz rosyjski pokazał wyraźnie, że ta sfera wymaga rozwiązania, które będzie wspólną propozycją Europy. Jestem przekonana, że po podróżach pana premiera, po tym jak rozwija się kryzys za naszą wschodnią granicą, wola polityczna pojawi się i okaże się wystarczająco silna, żebyśmy mogli zbudować cały system prawny i znaleźć środki, które pozwolą ten projekt uruchomić.

Karolina Wigura: Na zachodzie Europy pojawia się też pogląd, że Polska zachowuje się jak ambasador Ukrainy. Bywa to oceniane bardzo różnie. Ostatnio w tygodniku „Die Zeit” można było przeczytać, że w istocie Donald Tusk podejmuje tego rodzaju działania tylko ze względu na historyczny polski strach przed Rosją i całkowite uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu. Pytanie do Danuty Hübner. Jak zamierza pani przedstawiać polski punkt widzenia w Bruskeli, żeby nie dochodziło do takich nieporozumień?

Danuta Hübner: Trafiła pani w sedno stwierdzeniem, że może istnieć tego typu percepcja. Myślę jednak, że Polska pokazała przez ostatnie lata, że kieruje się kryteriami strategicznymi, wykraczającymi poza partykularny interes sąsiedzki. To jak Polska powinna działać, co powinniśmy czynić w rozmowach z Rosjanami, jakich gestów unikać – to jest kolejny test dla Europy. Jeden z ojców Unii, Jean Monnet, kiedyś stwierdził, że Europa będzie się rozwijała przez kryzysy. Wydarzenia na Ukrainie stały się kolejnym sprawdzianem, który pokaże, czy potrafimy zbudować autentyczną wspólną politykę zagraniczną. Nie może ona polegać na tym, że post factum próbujemy pogodzić 28 narodowych stanowisk. Konsensus powinien od początku wynikać ze wspólnego myślenia o sprawie! Wydaje mi się, że o Ukrainie wszystko zostało już powiedziane. Musimy jednak wyraźnie stwierdzić, że dwie instytucje europejskie nie zdały ukraińskiego egzaminu: Rada Europy, która „podjęła wysiłek”, aby zawiesić głos Rosji w Zgromadzeniu Ogólnym, oraz OBWE, która miała o wiele większe zadanie do zrealizowania i dużo wcześniej powinna się do niego zabrać. Druga kwestia to budowanie wspólnej polityki obronnej – ukraińska lekcja powinna zainspirować Unię do wprowadzenia konkretnych rozwiązań podnoszących potencjał militarny wspólnoty.